Autobusy i tramwaje – o tym, co nas łączy

Najzwyczajniejsze na świecie, w zimie zatłoczone, czasem spóźnione. W nich zwykle za gorąco, zbyt duszno, zbyt ciasno, za blisko, niezależnie od pory przemieszczania się. Autobusy i tramwaje, a raczej o tym, co nas łączy.

Autobusy wymagające uważności

O tym, czy mój autobus już odjechał, czy jednak na niego zdążę, wnioskuję z daleka. Mały tłumek stojący na przystanku zwiastuje dobre wieści, tak było i tym razem. Ten tłumek ludzi dosiada się do drugiego, niewiele mniejszego, który już siedzi w środku. Nieraz jest całkiem ciasno, wtedy wszyscy patrzymy w dół, byle nie w oczy osobie stojącej blisko. Za blisko. Siedzenia w autobusach skonstruowane są tak, by stykać się kolanami. Połączenie ciasnoty, gorąca, zaparowanych okularów, oddychających mi w szyję współpasażerów i dotyku czyichś kolan, łokci, rąk, torebek i siatek może irytować.

Może też wyostrzyć zmysły i skierować naszą uwagę na tych, którzy są o wiele za blisko. Możesz dostrzec czyjąś upadającą rękawiczkę, wręczyć ją wybiegającej w pośpiechu osobie i dostać w zamian najpiękniejszy uśmiech świata. Wtedy, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, irytacja przemieni się we wdzięczność i radość 🙂

Tramwajowe modlitwy

Jak zwykle poranny tramwaj był mocno zatłoczony. Stałam w wąskim przejściu pomiędzy dwoma siedzeniami. Na tyle blisko, by móc swobodnie czytać literki na telefonie pani siedzącej obok. Jechałyśmy tak sobie razem, ona z otwartymi Czytaniami z dnia na komórce, a ja z różańcem w głowie. Ona rozważała Słowo, ja tajemnicę Ofiarowania. Bardzo przyjemna była to podróż i dobrze mi się z nią jechało – mimo że nie wiedziałam o niej nic oprócz tego, że wierzy w tego samego Boga.

Dobry uczynek tak blisko

Bardzo było tłoczno, a kierowca tramwaju sprawiał wrażenie, jakby na tor wyścigowy wpadały co chwile zające. Ostro hamował, niemniej ostro ruszał z miejsca, czego nie ułatwiali mu wpadający na pasy przechodnie i nadjeżdżające znienacka samochody. Taka pora, każdy spieszył się do domu, by odpocząć po pracy. Stałam obok krzesła zajętego przez nastolatkę wpatrzoną w telefon. Za nią siedziała starsza pani, która w całym tym tłoku mnie zobaczyła. Ale zobaczyła naprawdę, przyjrzała się z bliska temu, co jeszcze nie było aż tak oczywiste i widoczne. Poprosiła tę nastolatkę, by ustąpiła mi miejsca. A potem powiedziała mi na ucho „Musi pani o siebie dbać, nie ma co się wstydzić, tylko prosić o miejsce. Bo pewnie jest pani ciężko…”

Potrzebujemy takich oczu, takich uważnych spojrzeń. Stojąc blisko kogoś obcego w autobusie czy tramwaju możemy naprawdę doświadczyć małych cudów 🙂

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.