Ocenianie towarzyszy mi wszędzie

Autobus w kierunku centrum. Wsiadam z Małą w chuście, szybkim spojrzeniem omiatam wnętrze: wszystkie miejsca zajęte. Trudno, postoimy. Podchodzę do kasownika i słyszę: „proszę sobie usiąść”. Odwracam się i widzę młodego chłopaka, najpewniej studenta, który w dłoni trzyma garść notatek pokreślonych kolorowymi mazakami. Aha, egzamin! Ustąpił mi miejsca, chociaż sam się uczy i wykorzystuje ostatnie chwile na powtórkę.

Omiatam wzrokiem pasażerów

Obok mnie siedzi nastolatka i pół drogi rozmawia przez  telefon. Potem pisze smsy i przegląda instagrama. Po drugiej stronie autobusu na siedzeniach w większość młodzi ludzie, niemal wszyscy wpatrzeni w swoje smartfony lub ze słuchawkami na uszach. Jak to jest, że osoba ucząca się na egzamin była w stanie mnie zauważyć i oddać swoje miejsce, a tylu młodych nawet nie zwraca uwagi na innych w autobusie?

Łatwo mi ich ocenić jako egoistów, zapatrzonych tylko w swoje sprawy, niewrażliwych na innych ludzi. Łatwo mi sklasyfikować tego studenta jako dobrego człowieka, stawiać go za wzór postępowania w komunikacji miejskiej. Łatwo winić za wszystko wszędobylski internet i wynalazców smartfonów, bo to przez nich dopada nas taka znieczulica.

Znowu to robię

Mimo setek godzin spędzonych na treningach i szkoleniach, mimo skończonych studiów, wielokrotnych przypomnień, by tego nie robić, ta pierwsza reakcja znowu okazała się silniejsza. A może tylko bardziej narzucająca się? W końcu mój mózg, by nie zwariować, potrzebuje zamykania rzeczywistości w szufladki poprzez interpretowanie i ocenianie tego, co widzę i słyszę. Tylko czy to mnie usprawiedliwia? Ja chcę myśleć pięknie, a nie schematycznie, korzystać z mojej ludzkiej woli, a nie iść za prostymi reakcjami. Ocenianie innych jest takie łatwe! Spore są jednak koszty tej prostoty: zaczynam stawiać siebie wyżej niż innych i patrzeć na nich z góry. Stawiam siebie w pozycji sędziego, który sam sobie daje prawo do wydawania wyroków na tych, którzy odstają od moich przyjętych norm. Oddalam się od osoby, którą oceniam, czasem nawet tak bardzo, że nie potrafię z nią ponownie porozmawiać… Podjęłam więc rękawicę po raz kolejny.

Ocenianie jest takie proste

Tyle, że ono wcale mi nie służy i już o tym wiem. Ocenianie innych wprowadza w moje myśli jednoznaczne i krzywdzące dla innych osądy, bo przecież jakim prawem mogę twierdzić, że oni są nieczuli, niewrażliwi, nie chcą dostrzegać ludzi wokoło? Nie chcę oceniać! Zaczynam więc pytać siebie, jakie zachowanie mogę u siebie wprowadzić zamiast tego, które uważam za nieprawidłowe? Czym mogę zastąpić ocenianie? Odwracam uwagę od tych konkretnych osób, a skupiam na tym, co mogę zmienić w sobie.

W drodze powrotnej kontynuuję obserwacje i w zgodzie z moim nowym nastawieniem postanawiam, że nie będę używać smartfona w komunikacji miejskiej więcej niż to konieczne. Wolę mieć oczy i uszy otwarte i uśmiechnąć do współpasażerów. Efekty widzę od razu: łatwiej jest zauważyć kogoś potrzebującego, gdy nie patrzę w telefon. Piękniej dla mnie jest nawiązać interakcję niż oceniać w myślach tych, których nawet nie znam.

W ten sposób nawiązałam już całkiem sporo ciekawych znajomości;)

    • Marta, 20 września 2017, 11:29

    Odpowiedz

    To zabawne ile w Twoim słowie odnalazłam siebie! Niestety mi też towarzyszy ciągła chęć oceniania innych. Sama już nie wiem kiedy to się dzieje. TA ciągła chęć dokonywania porównania siebie z kimś! – JA to bym tego tak nie zrobiła – JA bym tego nie powiedziała – JAK MOŻNA TAK ROBIĆ, JAK MOŻNA SIĘ TAK ZACHOWYWAĆ….
    „człowiek ma prawo patrzeć na drugiego z góry tylko wówczas, kiedy chce mu pomóc, aby się podniósł” – jakże chciałabym, żeby te słowa były zawsze żywe w moim sercu. Abym na drugiego człowieka mogła patrzeć przez pryzmat miłości, tak samo jak Bóg patrzy na Nas. Jakże to jest trudne ale mam nadzieję, że kiedyś stanie się prostsze. Pozdrawiam

      • Monika, 26 września 2017, 02:01
      • Autor

      Odpowiedz

      Marta, dziękuję Ci za przypomnienie tych pięknych słów! I obyśmy każdego dnia raczej podnosiły innych tym, co wychodzi z naszych ust 🙂

    • Ppp, 20 września 2017, 14:21

    Odpowiedz

    Sprawa jest prosta, tylko wymaga odpowiedniego podejścia. Wystarczy pomyśleć:
    Młody człowiek może być inwalidą.
    Młody człowiek może być chory.
    Mlody człowiek może bytć kontuzjowany.
    A poza tym, wracając zmęczonym z pracy czy szkoły, człowiek nie ma ani ochoty ani siły na rozglądanie się, komu by tu ustąpić miejsca.
    Wniosek:
    Reklamacje kierujemy do przewoźnika lub organizatora komunikacji zbiorowej w sprawie zwiększenia częstotliwości kursowania – to jest bowiem faktyczna przyczyna opisanegio problemu.
    Pozdrawiam.

      • Marta, 20 września 2017, 18:08

      Odpowiedz

      Owszem jest prostsza niż nam się wszystkim wydaje. I na pewno częstsze kursowanie autobusów rozwiązało by problem częściowo ale to nie takie proste do zrealizowania, a poza tym zawsze i tak może się trafic osoba której po prostu ustąpić miejsca należy. Kiedyś usłyszałam od starszej osoby, której niestety nie ustapilam miejsca że „proszę siedzieć, bo na starość Pani postoi” na początku zrobiło mi się dziwnie ale potem przykro z własnego powodu. To że jestem zmęczona, zła itp. nie zwalnia mnie z bycia człowiekiem. Zawsze można tłumaczyć sobie że mi się to miejsce bardziej należy bo…I znaleźć milion uzasadnień. W każdym człowieku należy szukać Boga a zwłaszcza w tym słabym, schorowanym i okazywać miłość – nawet kiedy to trudne, robiąc tak okazujemy miłość samemu Bogu i to powinna być najlepsza nagroda. Pozdrawiam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.