Odwaga nie tylko na ferratach

 

Odwagi

Ponad dwa lata temu Paweł* zabrał mnie na ferraty*. To był czas, kiedy potrzebowałam odwagi i upewnienia samej siebie, że podjęta miesiąc wcześniej decyzja o odejściu z etatu jest dobra. Potrzebowałam pokazać sama sobie, że dam radę. Tamten wyjazd był dla mnie uczeniem się całkiem nowych kompetencji i okazją do pokonywania strachu. Okazało się, że boję się wysokości, a już wspinanie się po eksponowanej skale, gdzie za mną jest kilkumetrowa przepaść przyprawia mnie o mdłości. Wiele razy stawałam, nabierałam oddechu. W jednym miejscu cztery razy próbowałam się przecisnąć przez wąskie miejsce, bo brakowało mi sił w rękach, by się na nich porządnie podeprzeć. Szłam małymi kroczkami, stopień po stopniu, uważnie stawiając stopy. Asekurowałam się nawet tam, gdzie nie było takiej wyraźnej potrzeby. Cały czas słyszałam jednak z tyłu „Monia! Odwagi, dasz radę!” i wiedziałam, że mam na kogo liczyć. Ta droga była trudna i wyczerpująca, ale w końcu zdobyłam tamten szczyt.

 

Odwagi! Ja jestem

Jeszcze niedawno żyłam w skorupce. Cały czas coś tam robiłam, szłam do przodu, miałam sukces, a potem znowu – hop! – do skorupki. Do domu. Do bezpiecznej kryjówki, byle tylko nie mierzyć się po raz kolejny z tym, że ktoś mnie oceni, skrytykuje, coś się nie spodoba, ktoś nie wybierze mojej oferty, dla kogoś będę za mało kompetentna. To trwało kilka miesięcy. Mam wrażenie, że żyłam wtedy w jakiejś mazi, marząc o tym, by realizować moje pragnienia, i jednocześnie ukrywając się przed nimi tak skutecznie, że nawet moje serce nie wiedziało, gdzie mnie znaleźć.

Uratował mnie Ten, Który kroczy po jeziorze. Przyszedł w trakcie mojej wewnętrznej burzy, uciszył wiatr i sztorm. Uwierzyłam w te słowa „Odwagi! Ja jestem, nie bójcie się” i chyba one dodały mi sił, by z tego ukrycia wychodzić. Pozwoliły zaufać, że potrafię, umiem, że mogę realizować moje marzenia i przemieniać je w rzeczywistość. Małymi kroczkami opuszczałam kryjówkę. Czasem oznaczało to napisanie jednego maila z propozycją współpracy albo oddzwonienie do przyjaciela zaniepokojonego moim stanem. Krokiem większym było nazwanie po imieniu tego, że mi ciężko i potrzebuję wsparcia. W końcu, małymi i większymi kroczkami wyszłam z mazi.

 

Odwagi! Ja jestem, nie bójcie się (Mt 14,27)

Ratzinger ujął to słowami „od momentu chrztu kończy się życie prywatne Jezusa”. U Jezusa chrzest był początkiem realizowania misji głoszenia Królestwa.  Odkąd zanurzył się w Jordanie, już się nie chował i nie krył, ale szedł z odwagą. Każdy jego czyn, słowo, działanie było wystawione na arenę oceny i krytyki ze strony świata. Nie było już nic prywatnego – skończyło się bezpieczne życie, nie było powrotu do nazarejskiego „życia w ukryciu”.

Po moich pierwszych, małych kroczkach nabrałam rozpędu i wiem, że teraz już nie ma powrotu do kryjówki. Już nie mogę się cofnąć i schować. Zaufałam, że nie jestem sama, a to pociąga za sobą naukę wiary coraz głębszej. Mam jeszcze czasem nawroty starego myślenia i lęku, to nie minęło od razu. Uczę się je pokonywać. Każdego dnia robię jeden, dwa, trzy kroki w stronę marzeń. Cały czas wracam do tych słów „Ja jestem, nie bójcie się”.

Od ferrat minęło dwa lata. Wtedy uczyłam się przekraczać lęki, a dzisiaj… po prostu żyję odważniej. Wiesz, że też możesz?

 

*Paweł jest wspaniałym fotografem, z talentem do dostrzegania tych kilku sekund emocji wymalowanych na twarzy. Jest autorem zdjęć z wpisu, więcej jego dzieł możecie zobaczyć tutaj.
*ferrata, a właściwie via ferrata (z włoskiego „żelazna droga”) to szlak turystyczny wyposażony w stalową linę, stopnie, drabinki i mosty w celu asekuracji. Pierwsze takie drogi zbudowano w czasach pierwszej wojny światowej by ułatwić żołnierzom przemieszczanie się. Można je spotkać m.in.. We Włoszech, Austrii, Szwajcarii.

 

    • Agnieszka, 7 kwietnia 2016, 08:15

    Odpowiedz

    Monia lik do zdjęć Pawła nie działa.

      • Monika, 7 kwietnia 2016, 10:21
      • Autor

      Odpowiedz

      Dzięki! Poprawione 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.