Nie przegap! Siedem czerwonych róż

Wchodzę do domu po dwóch dniach nieobecności. Zdejmuję kurtkę i buty, przekręcam klucz w drzwiach, odwracam się w stronę kuchni i widzę na stole…

Bukiet siedmiu czerwonych róż!

Prezent od M, do którego dołączył kartkę z wzruszającym wyznaniem. Tak po prostu, bez okazji, na tym samym stole, przy którym codziennie jemy śniadania i obiady, czekały na mnie kwiaty. Takie same, jaki otrzymałam w dniu zaręczyn (historia opisana jako „Skałki, błoto i siedem czerwonych róż„). W tamten zwyczajny wtorek ten bukiet przypomniał mi, że mimo trudności zawodowych czy nieporozumień ze współpracownikami nasze małżeństwo jest od tego wszystkiego ważniejsze. Że jest ktoś, kto na mnie czeka, kto pamięta, dla kogo jestem na tyle ważna, że kombinował jak sprawić mi nieoczekiwaną radość. Siedem czerwonych róż cieszy mnie tak samo też tydzień po tym, jak je otrzymałam. A tak łatwo można by przejść do porządku dziennego. Przegapić zachwyt.

 

Decyzja łatwo przegapialna

Wchodzę do kościoła prosto ze szkolenia, zmęczona po dwóch dniach pracy. Mam zamiar być tu tylko chwilę, bo mam w planach odpoczynek i zakupy. Okazało się, że zaczyna się Msza wieczorna z liturgią niedzielną. Ale ja miałam inny plan… Po krótkiej modlitwie wyszłam z kościoła, odeszłam kilka metrów i zaczęła się walka myśli. Bo w końcu co stało na przeszkodzie, by tam wrócić? Co mogło być w tej chwili ważniejszego, niż ta zaczynająca się jakby specjalnie dla mnie Eucharystia? A z drugiej strony… co pomyślą ludzie stojący przy wejściu, którzy widzieli mnie dwa razy wchodzącą na tę samą Mszę? Kiedy indziej pojadę na obiecane sobie od dawna zakupy? To była klasyczna walka myśli, trochę jak walka dobra ze złem. Cud, że ją zauważyłam, nie przegapiłam, że Łaska pomogła mi zawrócić.

Na tej Eucharystii była Ewangelia o synu marnotrawnym 🙂

Wybrał się więc i poszedł do swojego ojca. A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go. A syn rzekł do niego: „Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim synem”. Lecz ojciec rzekł do swoich sług: „Przynieście szybko najlepszą szatę i ubierzcie go; dajcie mu też pierścień na rękę i sandały na nogi! Przyprowadźcie utuczone cielę i zabijcie: będziemy ucztować i bawić się, ponieważ ten mój syn był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się”. I zaczęli się bawić. (całość: Łk 15, 11-32)

W tej przypowieści to mnie niezwykle porusza: Ojciec tak wyczekujący, że aż na ulicy. On na pewno nie przegapia żadnego z drobnych poruszeń, gestów, słów czy spojrzeń. Nie przegapia się ludzi, do których się tęskni. Nie bagatelizuje się relacji, które są najważniejsze. Ojciec ciebie też nie przegapi, wiesz? I myślę, że obdarowuje nas co dzień czymś więcej, niż siedem czerwonych róż…

 

Nie przegap! Tego, Który czeka. I ludzi dokoła ciebie, którzy też czekają…

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.