Jak zwykle lub świeżość wzajemna

Kolejny tydzień mija według znanego schematu. Wyjazd do pracy, działanie, zmęczenie, powrót. Jak zwykle. Zgarnięcie M. po drodze. Proste cele: dojechać bezpiecznie do domu, rozpakować się, przygotować obiad. Jemy, rozmawiamy. Jak zwykle. Dzień też taki jak zwykle. Robię kawę. Kawiarka po chwili burczy, dając sygnał, że czarny, pobudzający napój jest już gotowy. Nalewam do kubka – jednego. M. pyta: a dla mnie nie zrobiłaś? To pytanie wyrywa mnie ze stanu „jak zwykle”. Wystarczyło, że przez ostatnie trzy tygodnie nie pił ze mną kawy, a ja już zakodowałam, że nie trzeba pytać, już brakło mi świeżego spojrzenia.

 

Byłam przecież w stanie „jak zwykle”. W tym stanie ulice są szare, ludzie skwaszeni, dni mijają jednakowo. To są chwile niczym nie odróżniające się od siebie. Czas, w którym nic mnie nie może zaskoczyć, bo przecież „znam siebie”, „znam życie”, „po kilku latach bycia razem znam go na wylot”. Przecież wszystko jest takie przewidywalne, dni zwyczajne, nic się nie dzieje, ty jak zwykle nie chcesz kawy. Jakie to przyjemne, tkwić w swoich schematach, gdzie znam każdy twój ruch, poznaję po głosie twoje emocje, wiem, co zrobisz i co powiesz! Wiesz, „jestem bogiem, uświadom to sobie”…

 

Tak sobie żyjemy. Czasem pojawia się złość i nie wiadomo wtedy, co z nią zrobić. Bo nie domyśliłeś się, że ja czekam. Nie powiedziałeś tego, co powinieneś. Bo zapomniałeś o czymś ważnym, co mówiłam ci wczoraj. Bo ugotowałeś zupę pomidorową, a od tygodnia najbardziej lubię krupnik. Tak bardzo nie lubię, gdy jesteś w stanie „jak zwykle” i nie dostrzegasz zmian zachodzących we mnie!

 

Lubię za to truskawki latem zrywane prosto z krzaka

Świeże warzywa i owoce mają zdrową skórkę, kolor z palety tych nasyconych, są pełne wody. Mają smak. Taki, który pamięta się na długo i wraca do niego wspomnieniami. Świeże kwiaty pachną tak intensywnie, że nikogo nie dziwi rój owadów krążących wokół płatków. Świeżość spojrzenia na drugiego człowieka jest nasycona ciekawością, pachnie gotowością do zobaczenia, że ten drugi jest inny. Dla mnie od dziś ma kolor kawy, przypominającej, by używać jej w tych najprostszych momentach. Żeby zachować ciągłą uważność, odnawiać ją z każdym oddechem.

 

Taka świeżość smakuje najlepiej podawana wzajemnie. Codziennie. Szczególnie jako lekarstwo na „jak zwykle”. Skosztujesz?

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.