Jak zwykle przyszedł znienacka, w środku tygodnia, tak łatwy do przegapienia w nadmiarze zadań i przesileniu wiosennym. A jednak to taki szczególny czas…
Wielki Post jest czasem na miłość
Budowaną z klocków codzienności, ze zwyczajnych wyborów, z westchnień w stronę Nieba. To czas na miłość utkaną tęsknotą, ciszą, może i pustką. Ta cisza jest konieczna i bez niej kolejne dni będą jeszcze większym chaosem. Cisza wymaga skupienia i koncentracji, porzucenia dźwięków, pewnych wyrzeczeń i odcięcia się od źródeł hałasu. Wtedy ma szansę w niej wybrzmieć Ten, który pragnie naszego powrotu.
Miłość potrzebuje pragnienia. Nawet jeżeli jeszcze go nie ma, jeśli jeszcze jest małe, niedojrzałe, zbyt płoche by nas prowadzić przez najbliższe czterdzieści dni. Samo pragnienie pragnienia wystarczy, jak pisze Ignacy Loyola. To jest podwalina do decyzji o spędzaniu więcej czasu razem z Nim. Miłość potrzebuje też czasu, nie rodzi się przypadkiem, ale dojrzewa pielęgnowana…
Czas, cisza, pragnienie. Co jeszcze? Decyzja, że chcę poznać Go naprawdę. Nie poprzestając na moich wyobrażeniach, na usłyszanych gdzieś zlepkach słów, które łączą się w koślawy obraz. Wchodzę więc w otwartości na to, co z tych naszych czterdziestu dni wyniknie. Bez założeń, przypuszczeń, oczekiwań. Bez lęku i niepewności, czy to się nie skończy rozczarowaniem. Akurat ta jedna relacja na pewno ma inne, piękniejsze zakończenie:)
Wielki Post jest zabarwiony na purpurowo – fioletowo. Te kolory same w sobie sprawiają, że się zatrzymuję. Nie umiem przejść obojętnie wobec barw kojarzonych ze śmiercią, odchodzeniem, z dogasającym dniem, ale i rodzącym się wschodem słońca. Bo do tego ten czas ma nas doprowadzić – do nowego życia i zmartwychwstania. Więc niech ciemność ma nie przemawia do mnie już!
W ten szczególny środek tygodnia zapraszam do mojej izdebki Boga, który pragnie mojego powrotu. Tego, Który przyciąga do siebie silnymi więzami, a są to więzy miłości. Boga pokonującego najgorsze i najtrudniejsze, a dającego w zamian Życie.
Dodaj komentarz