Za moich czasów młodzież była inna. O czapkach, książkach i tramwajach

Mały Blond pisze o charakterystycznym, pojawiającym się we wrześniu i nurtującym, niejasnym wierceniu w głowie i brzuchu. Tu sprawdzicie, co jej nie dawało spokoju, a niżej przeczytacie, co mnie tej jesieni mierzi głęboko w środku.

Za moich czasów młodzież była inna

Chowała pępki pod koszulkami i zawsze nosiła czapkę w zimie. Ściągała ją co prawda za rogiem, albo gubiła co tydzień nową sztukę, by rodzicom w końcu odechciało się kupować nowe nakrycia głowy. Ostatecznie spędzała całe popołudnia w ciucholandach, w poszukiwaniu tej idealnie podkreślającej tworzącą się osobowość, a potem miała koronny argument na pytanie „czy ty naprawdę chcesz w tym chodzić?”„mamo, przecież chciałaś, żebym nosiła czapkę!”.
Pępki to osobna historia. Taka, którą lepiej wykasować z pamięci, bo to była moda na stringi. Nie wiem sama, co gorsze, gdy wystaje z przodu czy z tyłu. Taka była za moich czasów młodzież.

Zawsze ustępowała miejsca w tramwaju

Szczególnie wtedy, gdy nimi nie jeździła, albo była zajęta czytaniem najnowszej powieści Sapkowskiego. Tak, bo za moich czasów młodzież jeszcze czytała książki. I to w wersji papierowej, co za przeżytek! Nie muszę dodawać, że lektury szkolne też czytaliśmy od deski do deski, każdą bez wyjątku. Mieliśmy piątki z polskiego, bo jak się tyle czyta, to człowiek nie ma problemów z ortografią i innymi wymysłami XXI wieku. Złote czasy dla polonistów skończyły się wtedy, gdy ta młodzież opuściła gmachy podstawówek i gimnazjów. Teraz już ze świecą szukać zapaleńców teatru, poezji, czy poszukiwaczy własnego zdania.

Rzadko posługuję się ironią

Tu jednak prawidłowo ją odnajdujecie, drodzy Czytelnicy. Do powspominania tego, jaka była za moich czasów młodzież, zainspirowała mnie wypowiedź pani z tramwaju, gdy ustępowała mi miejsca (jako chustomama jeżdżę z Małą przywiązaną z przodu i od razu widać, że to dodatkowe kilogramy). Jestem jej wdzięczna za to, że mogłam usiąść. Przy okazji usłyszałam, jak to młodzież teraz nie zwraca na nikogo uwagi, wlepia oczy w smartfony i że kiedyś było lepiej.

A mnie nawet w tych czasach nie zdarzyło się, bym stała w tramwaju dłużej niż jeden przystanek. To może jednak ta młodzież nie jest wcale taka zła?

 

    • Marta, 16 października 2017, 15:51

    Odpowiedz

    A ja uważam, że mamy wspaniałą młodzież. Być może kiedyś młodzież była wspanialsza 😉 ale teraz też nie jest najgorzej.
    Dużo zależy od wychowania. Więc zachęcam wszystkie osoby, które lubią ponarzekać od wychowania własnych dzieci na odważnych i dobrych ludzi. Osoby z mojego otoczenia uwielbiają narzekać na młode osoby, które spotykają niemal każdego dnia, ale zdają się być głusi i slepi na zachowanie własnych wnuków, dzieci czy kuzynów. To szczera prawda, że wychowanie wynosi się z domu. Im więcej zaszczepimy dobrych cech w naszym najbliższym otoczeniu – tym więcej owoców zbierzemy – dobrych owoców. A jeśli chodzi o przeszłość vs teraźniejszość to wg mnie wynika trochę z postępu cywilizacji. Choć mam dopiero 30 lat to kiedy przysłuchuje się o czym rozmawia młodzież w tramwaju czy autobusie ogarnia mnie załamanie. Ale widuje też i wspaniałą młodzież – która pomaga np. w zbiórce dla swojego niepełnosprawnego kolegi itp. Rzeczy się dzieją i dobre i złe. Tak było, jest i będzie. Ale warto próbować zmieniać ten świat na lepsze. Spróbujmy od uśmiechu – to naprawdę nic nie kosztuje. Pozdrawiam 😉

      • Monika, 16 października 2017, 23:26
      • Autor

      Odpowiedz

      Podoba mi się, jak to ujęłaś: by wychowywać swoje dzieci na odważnych i dobrych ludzi. Takie wyzwanie stoi przecież przed każdym pokoleniem, i zawsze jest coś co to utrudnia. Aktualnie postęp cywilizacyjny, kiedyś brak towaru na półkach, jeszcze wcześniej bieda i wojna… Ja też jestem zwolennikiem szerzenia dobra poprzez czyny i słowa, zamiast siania zamętu przez narzekanie 🙂

        • Marta, 17 października 2017, 10:12

        Odpowiedz

        Chyba nawet najtrudniejsze wyzwanie na świecie – dla kogoś kto ma dzieci i kręgosłup moralny. Wiadomo, że łatwo się mówi trudniej zrobić. Sama się boję jak to będzie ze mną, dlatego podziwiam wszystkich rodziców, którzy codziennie starają się sprostać temu ciężkiemu wyzwaniu ale jednocześnie wspaniałemu zadaniu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.