Tydzień temu życzyłam Wam ciszy serca na ten zakręcony czas kolorowych i niezwykłych Światowych Dni Młodzieży. Nie spodziewałam się, że u mnie ta cisza przybierze formę pustyni, braku emocji na modlitwie, coś jakby okresu strapienia. Nie wiedziałam, ile to potrwa. Zwykle piszę w środy, jednak w tą to było naprawdę trudne. Tak, jakbym miała nalewać z pustki, z suchego dzbana. Poczekałam i dostałam najpiękniejszy prezent świata 🙂
O pustyni
W Starym Testamencie jest wiele fragmentów o pustyni – utożsamiano ją z miejscem przebywania złych duchów, wygnania, śmierci. Jednocześnie to była przestrzeń modlitwy i spotkania z Bogiem w ciszy, na odludziu, bez zbędnych bodźców. Jezus tam właśnie się modlił w najważniejszych momentach i zachęcał Apostołów, by w miejscach osobnych, pustynnych, otwierali swoje serca na Słowo Boże. Błogosławiony Karol de Foucauld największych dzieł dokonał właśnie na pustyni, gdy mieszkał wśród muzułmańskich Tuaregów na Saharze. Jedną z podstaw jego duchowości była kontemplacja i realizacja życia ukrytego w świecie – możliwa właśnie dzięki medytacji w ciszy, w odosobnieniu. Ten wymiar pustyni jest mi bliższy i wiem, że czasami w moim życiu duchowym nadchodzi taki czas, gdy ona mnie wzywa.
O zdroju Łaski
Nie wiem, czy macie doświadczenie nawet krótkiego okresu, gdy „nie czuje się obecności Boga”, gdy wydaje się, że spotykasz się ze ścianą, gdy wołasz, a „On nie słyszy”. To bardzo subiektywne odczucia, które od niedługiego czasu przyjmuję z taką wdzięcznością jak okresy radości i pocieszenia. Kiedy wzywa mnie pustynia, zaczynam więcej słyszeć i więcej widzieć. Robi się miejsce dla piękna, dobra, smutku, noszonego żalu, dla wyzwań i marzeń. Pragnienie na pustyni urasta do rangi najważniejszej życiowej potrzeby: wtedy jak Samarytanka przy studni wiem, że tylko On może mnie stąd wyrwać i napełnić zdrojami Wody Żywej. Te zdroje mają szansę wypłynąć gdy u mnie w sercu jest susza. Kiedy już na niczym innym niż na Jego Słowie nie mogę polegać, bo inne zawodzi. W takich okresach nagle tryska źródło, a ja mam wrażenie, jakby oczyszczało mi się serce i wędrowało do nieba.
O jednym spojrzeniu
Wczoraj stało się to tak nagle i niespodziewanie, że tylko Bóg mógł to tak wymyślić 🙂 jako wolontariusz ŚDM służę w garderobach i tam (paradoksalnie 200 metrów od ołtarza) oglądam na ekranach to, co dzieje się na Błoniach. Tak też było z ceremonią powitania Ojca Świętego Franciszka wczorajszego wieczoru. Na samo błogosławieństwo końcowe podeszłam pod tył ołtarza, do barierek oddzielających mnie i policję od ulicy, gdzie już stał BOR. Nie mogłam wejść na sektor, zostałam przy barierkach. Nagle zobaczyłam wychodzących tyłem kardynałów z całego świata, którzy przechodzili obok mnie do garderób. Spod ołtarza tyłem wyjechały dwa samochodu pełne wielkich ochroniarzy rządowych, a żołnierze ustawili się dokładnie po drugiej stronie ulicy, osłaniając ją przed widokiem wiernych z sektorów. Wiecie, co to oznaczało?! Spojrzeliśmy na siebie: ja, druga wolontariuszka, kilku ratowników medycznych i policjantów. Nikt z nas nie mógł w to uwierzyć, że jesteśmy przypadkowo w najlepszym miejscu całych Błoni. Bo oto minutę później naszym oczom ukazało się papa mobile i człowiek w bieli, który jechał prosto w naszym kierunku…
Spojrzał na mnie, byliśmy zaledwie dwa metry od siebie, bez żadnych osłon, przepychających się ludzi, ekranów telefonów i błysku fleszy. Bardzo intymne było to spotkanie. Nie umiem tego opisać, co wtedy czułam i myślałam. Kiedy dotyka cię wzrok świętego, ojca, wielkiego i dobrego człowieka, który jest widzialnym znakiem obecności samego Boga, to znikasz. Jest On. I łzy w wysuszonym sercu, i zdroje na pustyni.
Nie przypuszczałam, że między ślubem a narodzeniem dziecka moje serce wyskoczy z piersi i poleci do Nieba. Ono wczoraj waliło tak, jak dotąd tylko raz w życiu. Obok mnie ratownicy medyczni przeżywali to samo – dorośli mężczyźni, którzy widzieli wiele tragicznych obrazów, płakali ze wzruszenia. Jeden cicho skomentował: „to się nam trafiło…” 🙂
I tak jak Franciszek powiedział wczoraj na Błoniach, że „Jezus Chrystus jest darem, prezentem od Ojca„, tak ja otrzymałam bardzo namacalny prezent. Niech Wasz ŚDM będzie tak samo pełen cudów!

Cudowny wpis! Mnie chyba najbardziej poruszyły i nie dają spokoju słowa z wczorajszego czuwania z papieżem, o życiu na kanapie i wychodzeniu do świata. Myślę, że to jest coś co ze mną zostanie.
Dla mnie też to były poruszające słowa: żeby zamienić kanapę na buty wyczynowe i z odwagą realizować to, do czego jestem powołana. No i oczywiście, że niczego mi nie brakuje, by tam iść, bo dla Boga liczy się to kim jestem, a nie to, co mam, lub czego nie mam.
Do dzieła! 🙂
Dla mnie to spojrzenie przenikające każdego zarówno na Błoniach jak i na Brzegach, w połączeniu z słowami, które kierował do Nas, nie da się zapomnieć, a warto cały czas przypominać. Wielkie przesłanie do działania tu i teraz.
Spojrzenie i słowa, które mówią – Teraz wy jesteście światłością świata i nie stawia się światła pod korcem.
Amen! 🙂