Bez dwunastu kluczowych słów, zdjęć czy piosenek. Podsumowanie roku 2018 jednym zdaniem, które wcale nie wyraża się trybem zakończonym. Ta droga wciąż trwa, zmienia się tylko ostatnia cyferka, lub – jeśli spojrzeć inaczej – pierwsza, bo w 2019 skończę 30 lat.
„Tak. Dojść do siebie. To bardzo mądre określenie. Dojść – to słowo zawiera w sobie obraz drogi. A droga zawiera w sobie czas. To musi trwać. Musi minąć pewien czas – w ruchu. Nie wolno stać w miejscu. Trzeba iść. Naprzód.”
Małgorzata Musierowicz „Dziecko piątku”
To był bardzo trudny dla mnie rok. Zobaczyłam, jak bardzo daleko mi do doskonałości, jak wiele o sobie nie wiem, a te nowo poznane miejsca wcale mnie nie zachwyciły. W wielu momentach okazałam się zrzędliwa, marudna i kłótliwa. W innych zdumiewałam swoją mądrością i wyważeniem. Częściej niż zwykle zwyciężało we mnie narzekanie. Regularnie dochodziłam do ściany, i w końcu zaakceptowałam, że nie dam rady sama jej przebić. Co zaskakujące, dałam sobie zgodę na to, że niektóre ściany jeszcze postoją i poczekają, aż więcej zrozumiem, aż nabiorę łagodności lub odwagi.
Cholera no, dochodzenie do siebie to nie jest przyjemna kąpiel, ale raczej zimny prysznic w zasypanej śniegiem chacie. Wiesz, że bardzo go potrzebujesz, ale jak możesz wzbraniasz się przed każdą bolesną kroplą wody.
Mimo tego całego trudu, kończę rok szczęśliwa i bardziej poskładana niż 12 miesięcy temu. I każdemu z Was tego życzę – zobaczcie więcej dobra i radosnych momentów patrząc na mijający 2018 rok 🙂
Niech 2019 układa kolejne fragmenty. Jeśli każdego roku możemy coś poukładać, nad czymś popracować, kogoś spotkać, coś dobrego zrobić (to tak żyjąc) jakże spokojna i spełniona może być jesień życia.
Dziękuję Ci za wsparcie :*